czwartek, 12 maja 2016

11.

Obudziłam się jak zwykle około siódmej rano. Wykonałam poranne czynności i poszłam do salonu. Będąc już na miejscu przywitałam się z Rosalette i Raven, a następnie udałam się do części kuchennej, by przygotować sobie śniadanie. Szybko zrobiłam sobie dwie kanapki i herbatę. Wzięłam swój posiłek i usiadłam obok dziewczyn.
-Kiedy zaczynamy mój trening?- zapytałam siostry
-Jak najszybciej się da. Nie możemy przekładać go w nieskończoność, bo w końcu się nie wyrobimy i może być za późno...- odpowiedziała Raven.
-To prawda. Urodziny miałaś cztery miesiące temu, więc zostało ci tylko osiem na przygotowania, a to mało czasu. - wtrąciła się Rosalette
-Wiem... - szybko dojadłam śniadanie, wypiłam herbatę do końca i puste naczynia postawiłam w zlewie.
-Jeżeli chcesz, to możemy zaczynać – powiedziałam.
Raven kiwnęła głową. Zaprowadziła mnie na dach, bo tak jak powiedziała, tam lepiej się trenuje. Rosalette poszła z nami, ponieważ była ciekawa jak będą wyglądały nasze ćwiczenia. Usiadłyśmy po turecku.
-Zaczniemy od medytacji. Musisz być skupiona, by nie stracić kontroli nad mocą, albo nawet ciałem. Spróbuj unieść się trochę nad ziemią i powtarzaj za mną: „Azatarh, Metrion, Zinthos” - zakomunikowała Raven.
Zrobiłam o co mnie prosiła.
-Oczyść umysł. Nie myśl o niczym – usłyszałam głos siostry w mojej głowie. Najwidoczniej używała telepatii.
Starałam się wykonywać to jak najlepiej. Nie chciałam stracić kontroli, więc musiałam być maksymalnie skupiona. Zaczęłam medytować. Słyszałam jedynie szum oceanu, śpiew ptaków i „Azarath, Metrion, Zinthos”, które wypowiadałam co chwilę z siostrą.
Po jakiejś godzinie usłyszałam jak drzwi na dach się otwierają, a na zewnątrz weszło kilka osób. Po głosach poznałam, że to Raito, Destiny, Robin, Gwiazdka i Cyborg. Najwyraźniej Jarek i Bestia jeszcze spali. Ktoś z obecnych do mnie podszedł. Miałam zamknięte oczy, więc nie widziałam kto to. Po chwili dowiedziałam się kim był. To Raito.
-Długo już medytujecie?- zapytał
Otworzyłam jedno oko i uśmiechnęłam się do niego lekko, a tem cmoknął mnie w policzek. Trochę się zarumieniłam.
-Dopiero godzinę.- odpowiedziała Raven
-Hmm... A może pójdziemy dzisiaj do parku na piknik? Co wy na to, przyjaciele?- zapytała Gwiazdka, która nie wiadomo kiedy znalazła się obok nas.
-Star dobrze mówi. W parku też będziecie mogły medytować. W końcu w wieży nie ma co robić oprócz telewizji i gier wideo.- rzekł Robin
-No ostatecznie możemy tam pójść – zadecydowała Rae
-To teraz trzeba obudzić tych dwóch śpiochów... Kto to zrobi? - zapytałam
Nikt nie podniósł ręki. Najwyraźniej byłam na to skazana od samego początku.
-Ech... To ja pójdę ich obudzić.... - stwierdziłam z niesmakiem i wstałam
-Mogę ci pomóc jak chcesz - zaproponował Raito na co uśmiechnęłam się lekko i przytaknęłam.
My poszliśmy zrobić swoje, a reszta postanowiła przygotować kosze na piknik. Kilka minut później staliśmy przed pokojami chłopaków. Ja postanowiłam obudzić Jarka, a Raito Bestię. Weszłam do pokoju brata, a mój (już) chłopak do „jaskini” Zielonego.
Stanęłam obok łóżka Jarka i zastanowiłam się: „Jak obudzić tego śpiocha...?” Postawiłam na tradycyjny sposób, czyli szturchałam go i mówiłam żeby się obudził. Nie podziałało. Spróbowałam głośniej, czyli wrzasnęłam mu do ucha. Jarek tylko mruknął coś pod nosem, odwrócił się na drugi bok i dalej spał.
-Ugh... To będzie trudniejsze niż myślałam... - powiedziałam do siebie.
Próbowałam jeszcze innych sposobów, ale żaden nie podziałał.
-Ech.... Najwyżej nie pójdzie z nami na piknik...
Jarek gwałtownie się podniósł przy okazji prawie przyprawiając mnie o zawał.
-Idziemy na piknik?! - wrzasnął
Przez chwilę stałam i patrzyłam na niego zdezorientowana.
-Ty tylko udawałeś?! - krzyknęłam po jakimś czasie zdenerwowana
Jarek tylko uśmiechnął się głupio za co walnęłam go poduszką w głowę. Spiorunowałam go wzrokiem, powiedziałam żeby się ubierał i wyszłam. Raito zresztą czekali już w salonie.
-Co tak długo? - zapytał czerwonooki
-Mój drogi braciszek chciał mnie wkurzyć i udawał, że śpi... A ty jak obudziłeś Bestię? - zadałam pytanie
-Prościzna... Po prostu zabrałem mu zapas tofu spod łóżka, na co zareagował automatycznie. Mało mnie nie zgniótł w postaci słonia....! - stwierdził chłopak
-No co? Myślałem, że to złodziej! - wtrącił swoje „trzy grosze” Bestia
Klepnęłam się w czoło w geście rezygnacji. Nagle usłyszeliśmy głos Robina, który informował nas, że wszystko jest już gotowe i możemy iść. Wzięłam ze sobą koc i ruszyliśmy do parku.
Jakiś czas później byliśmy na miejscu. Rozłożyłam koc na trawie w cieniu i usiadłam na nim. Raven dosiadła się do mnie, a reszta natomiast postanowiła pograć w piłkę nożną. Rachel wyjęła książkę i zaczęła czytać. Ja natomiast postanowiłam jeszcze trochę pomedytować. Usiadłam po turecku, uniosłam się lekko nad ziemię i skupiona zaczęłam powtarzać „Azarath, Metrion, Zinthos”. Trenowałam jakieś piętnaście minut, gdy nagle usłyszałam krzyki przyjaciół i... dostałam piłką w głowę. Z powodu, że siedziałam do nich tyłem, odwróciłam się powoli w ich stronę, uniosłam lekko brew i spytałam:
-Kogo to sprawka...?
Wszyscy spojrzeli na Jarka, co też zrobiłam ja. Brat uśmiechnął się głupio jak zawsze, gdy coś nabroił. Westchnęłam i za pomocą mocy chlusnęłam go wodą po twarzy. Uśmiechnęłam się lekko.
-To był pierwszy i ostatni raz.. - powiedziałam nadal uśmiechnięta i wróciłam do medytowania, a reszta do meczu.
Nawet się nie spostrzegłam jak minęły dwie godziny. Poczułam jak ktoś kładzie dłoń na moim ramieniu. To był oczywiście Raito. Przerwałam moje dotychczasowe zajęcie i spojrzałam na niego. Uśmiechnęłam się lekko w jego stronę co odwzajemnił.
-Nie jesteś głodna? - zapytał
-Troszeczkę – odparłam
-No to chodź – powiedział i poprowadził mnie na sąsiedni koc, gdzie wszyscy czekali na mnie bym do nich dołączyła i coś zjadła.
Usiadłam pomiędzy Raito, a Destiny. Wszyscy zabraliśmy się za jedzenie przygotowanych wcześniej kanapek.
Popołudnie minęło nam całkiem spokojnie. Nie było żadnego wezwania i mogliśmy relaksować się w promieniach słońca.
***
Następne dni niewiele różniły się od poprzednich. Wezwania na misje były rzadko, lecz Robin tak czy siak urządzał treningi. Nie dziwiłam mu się. Zło mogło zaatakować w każdej chwili. Codziennie miałam złe przeczucie, że przed moimi urodzinami coś się stanie i najwyraźniej tak będzie...
Hej ludzie!!! Wracam po dłuuuugiej przerwie. Strasznie was za to przepraszam, ale niestety miałam „krótki” szlaban na internet. Jak wiele za dwa miesiące koniec roku i trzeba się uczyć żeby poprawić niektóre oceny, co w moim przypadku tyczy się historii -_-. Co do rozdziału... Wiem, że krótki i nudny, ale nie miałam na niego pomysłu.
Pozdrawiam was i obiecuję nadrobić zaległe rozdziały na waszych blogach ;)


3 komentarze:

  1. A jednak jesteś, cieszę się bardzo ^^. Dobrze, że przynajmniej jest rozdział. I życzę powodzenia z historii

    OdpowiedzUsuń
  2. Również cieszę się z Twego powrotu. Rozdział bardzo spokojny, ale to chyba uzasadnione, szkoła nam nie sprzyja.
    To chyba tyle, nie wiem za bardzo jak skomentować. Czekam na rozwój wydarzeń i powodzenia z tą nieszczęsną historią.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z rozdziału na rozdział to opowiadanie coraz bardziej mnie wciąga i powiem Ci, że nawet cieszę się, że jest o innej tematyce (w sensie nie Fairy Tail), bo chciałam poszukać czegoś nowego i lepszego, a Ty mi to zagwarantowałaś za co jestem Ci bardzo wdzięczna :*

    OdpowiedzUsuń

...

Powiem szczerze, popyt na blogi raczej spadł, a co za tym idzie - większość twórców przeniosła się na wattpada. Ja też tak zrobiłam. Niby pr...