Dzisiaj będzie kilka nowych
perspektyw, więc myślę, że raczej rozdział wam przypadnie to do
gustu ^^
****************
***Per Julki***
Obudziłam się około
godziny szóstej rano przytulona do Raito. Chłopak jeszcze spokojnie
spał. Spojrzałam na jego twarz i uśmiechnęłam się.
Podczas
snu wygląda tak uroczo *-*
Wyślizgnęłam się powoli z jego objęć, tak żeby go nie obudzić
i poszłam do łazienki po drodze zabierając czyste ubrania. Wzięłam
szybki prysznic i po wykonaniu reszty porannych czynności spojrzałam
w lustro wiszące nad umywalką. Popatrzyłam w swoje odbicie.
Około
rok temu nie wiedziałam nawet, że mam jakieś moce, a za kilka
tygodni mam sprowadzić na ziemię demona – mojego ojca, który ma
ją zniszczyć. Mam nadzieję, że to co powiedział Melchior
zadziała... Nie chcę doprowadzić do Końca Świata dokonanego
przez Trygona lub w najgorszym przypadku... Przez mnie... Nie
wybaczyłabym sobie tego...
Westchnęłam. Przemyłam jeszcze twarz zimną wodą, żeby się do
końca rozbudzić i wyszłam z łazienki. Najwyraźniej Raito już
nie spał, bo siedział zaspany jeszcze na łóżku i się rozglądał.
Chyba na mnie czekał... Uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam.
Usiadłam obok niego,a ten mnie przytulił i pocałował w czoło.
Nagle zobaczyłam wielkiego, zielonego, włochatego pająka
siedzącego obok nas na łóżku. Pisnęłam, wzięłam teczkę z
rysunkami leżącą na moim stoliku nocnym, trzepnęłam nią pająka,
następnie zrucając go z łóżka i wskoczyłam Raito na kolana.
-Pająka się boisz? - zapytał chłopak z uśmiechem
Miałam już mu coś odpowiedzieć, gdy ten „pająk” zamienił
się w obolałego Zielonka...
-BESTIA!!! - wrzasnęłam na niego gniewnie.
Wspomniany wcześniej osobnik uśmiechnął się głupio.
-Chcesz żebym zawału dostała?! - zapytałam zdenerwowana i
rzuciłam w niego poduszką
-Ale ja chciałem was w taki fajny sposób zawołać na śniadanie
^^. A tak w ogóle... Co wy w nocy robiliście...? - zapytał robiąc
minę pedofila
Zarumieniłam się razem z czarnowłosym.
-Nic...? - odpowiedział pytaniem na pytanie Raito.
-A te rumieńce, to co znaczą? - zaśmiał się Bestia
-Uhh... po prostu przez ten koszmar w nocy bałam się sama spać...
- powiedziałam cała czerwona spuszczając wzrok na swoje stopy
-Powiedzmy, że wam wierzę... - parsknął śmiechem Zielony
Ponownie trzepnęłam go poduszką. Chłopak zrobił dość dziwną
minę, na co zachichotałam z moim chłopakiem. Po chwili zielonooki
powiedział żebyśmy zeszli na śniadanie, po czym wyszedł z mojego
pokoju na korytarz, a następnie skierował swoje kroki w stronę
salonu.
Chwilę jeszcze posiedzieliśmy, po czym Raito stwierdził, że idzie
się przebrać z piżamy w codzienne ubrania. Puściłam go z objęć,
a chłopak wyszedł. Ja z powodu, że byłam już ubrana, pościeliłam
łóżko i od razu po wykonaniu czynności wyszłam na korytarz aby
zaczekać na czerwonookiego. Jakiś czas później szliśmy razem do
salonu. Po wejściu nie obyło się oczywiście bez głupich
uśmiechów Bestii i Jarka skierowanych w naszą stronę.
Przewróciłam oczami i lekko się uśmiechnęłam. Poszłam do
części kuchennej i zauważyłam, że Cyborg robi gofry. Uśmichnęłam
się.
-Pomóc ci jakoś..? - zapytałam
-Nie trzeba. I tak już kończę. - odparł.
Przytaknęłam na jego odpowiedź i wróciłam do salonu. Usiadłam
pomiędzy Gwiazdką, a Raito i zaczęłam z nimi rozmawiać.
Po około dziesięciu minutach przyszedł Cyborg z ogromną ilością
gofrów. No jakby nie było... W Wieży mieszka już aż dziesięć
osób...
Nałożyłam sobie trzy gofry na talerz, polałam bitą śmietaną i
dodałam owoce. Chwilę później już zajadałam się posiłkiem.
Spojrzałam na Jarka i wytrzeszczyłam oczy. Na talerzu miał około
dwunastu gofrów, a co ciekawsze po pięciu minutach połowy już nie
było...
Ten
to ma spust...
Cicho zachichotałam. Ledwo zdążyliśmy zjeść śniadanie, a
zabrzmiał alarm. Szybko podbiegliśmy do głównego komputera, a
Robin sprawdził co się stało. Były trzy ataki w, jak się pewnie
domyślacie, trzech różnych częściach miasta w sporej odległości
od siebie (północ, zachód i południe).
-Tytani. W północnej części zaatakował Rój, który okrada
aktualnie jubilera na ulicy Herosów. Pójdą tam... Cyborg,
Rosalette i Destiny. Na zachodzie, ul. New York, rozrabia Plazmus.
Ten jak zwykle wyżera radioaktywne ścieki... Tam wyruszą Raven,
Bestia i Gwiazdka. Reszta ze mną przeciwstawi się Slade'owi.
Każdy kiwnął głową na zgodę, po czym wybiegliśmy z Wieży i
ruszyliśmy w swoje strony.
***Per. Destiny***
Jako, że Cyborg nie umiał latać, postanowiłam zamienić się w
wielkiego pterodaktyla, dzięki czemu mogłam go spokojnie złapać
za ramiona. Po chwili już lecieliśmy w odpowiednią stronę.
-Jak myślicie..? To był przypadek, że tylu złoczyńców
zaatakowało naraz..? - zapytała Rosalette lecąc tuż obok nie i
Cyborga.
-Wątpię... Raczej mieli jakiś powód, który najpewniej nie jest
dla nas korzystny... - odparł nasz przyjaciel
-A jeżeli... - zaczęłam – Jeżeli oni atakują po to, by nas
osłabić..? No wiecie, niedługo ma nadejść ponownie Koniec. Dla
nich byłoby dobrze gdybyśmy byli słabi, a w szczególności Julka,
która wtedy nie miałaby jak przeciwstawić się Trygonowi i
zapieczętować go w innym wymiarze... - powiedziałam
-To by miało sens... - mruknął Metalowy
Nikt już nic nie powiedział, ponieważ dolecieliśmy na miejsce.
Pierwsze, co nam się rzuciło w oczy, to Rój pakujący łup do
furgonetki. Nie czekając już na nic, postawiłam Cyborga na ulicy i
zmieniłam się w swoją ludzką wersję. Jeszcze nas nie zobaczyli.
Wpadłam na pewien pomysł...
-A gdyby tak...
***Per. Gwiazdki***
Ledwo zdążyliśmy dolecieć na miejsce, a Plazmus zaczął
atakować. Z nim to jak z Glumpogredem (nie szukajcie, bo nie
znajdziecie. Sama wymyśliłam xD ~ aut.) z Tamaranu... Za nic nie da
się go uspokoić! Nie czekając na nic zaczęłam atakować go moimi
zielonymi promieniami z oczu i rąk. Podziurawiłam go dosyć mocno,
ale nic sobie z tego nie zrobił, bo chwilę później stał przed
nami cały i zdrowy.
No
tak... Zapomniałam, że umie się regenerować...
Bestia także spróbował swoich sił. Najpierw zamienił się we
wróbla i poleciał nad antagonistę, by po chwili przemienić się
w... Wieloryba?!
Niestety mu się nie udało, bo po dosłownie pięciu sekundach leżał
pod ścianą w swojej normalnej postaci.
-Przyjacielu! Nic ci się nie stało? Jesteś cały? - zawołałam
zmartwiona, ale widząc, że Bestia wstaje o własnych siłach
zajęłam się ponownie potworem.
Tym razem Raven próbowała swoich sił. Usiadła po turecku, po czym
wypowiedziała pod nosem jakieś zaklęcie, dzięki któremu „wyszła”
ze swojego ciała w postaci niematerialnego ducha i wniknęła w
antagonistę. Chwilę później Plazmus został rozerwany na strzępy.
Duch Rachel wrócił do swojego ciała. Już myśleliśmy, że walka
skończona, lecz potwór znowu się zregenerował.
-No nie... - warknęłam i ponownie zaatakowaliśmy.
***Per. Jarka***
Walczyliśmy ze Slade'm dobre pół godziny... A tak na serio, to
puki co z jego robotami. Każdy był już zmęczony, ale nie mogliśmy
się poddać, wiedząc, że gdzieś tam czai się Slade.
Po pewnym czasie jednak się pojawił. Wyszedł zza bandy swych
robotów.
-No, nareszcie. Ile można czekać?! - zapytałem zdenerwowany.
-Tyle ile trzeba – odpyskował wróg.
Z powodu, że było już tylko kilku robotów, postanowiliśmy się
rozdzielić. Ja i Julka rozwalaliśmy roboty, a Robin i Raito zajęli
się głównym wrogiem.
Spojrzeliśmy z Julą po sobie i kiwnęliśmy na zgodę głowami
uśmiechając się do siebie. Szybko użyliśmy ognia i spaliliśmy
większą część robotów. Zostało ich już około 20. Julka użyła
wody, dzięki czemu w łatwy sposób spowodowała zwarcie. Natomiast
ja postanowiłem wziąć w obroty żywioł ziemi. Jednym, sprawnym
ruchem podniosłem dużą część ulicy. Jula najwyraźniej
zrozumiała jaki mam plan i używając wiatru zsunęła resztę
metalowych puszek do dziury, by potem mógł na nie zrzucić
brakującą część drogi.
Szybko wróciliśmy do Raito i Robina, którzy dość dobrze sobie
radzili. Widać było, że nasz wróg się już powoli męczy, ale to
nie oznaczało, że my nie.
Nie wiem jak zresztą drużyny, która poleciała w inne części
miasta walczyć z Rojem i Plazmusem, ale my już opadaliśmy z sił.
Nieoczekiwanie Slade się odezwał:
-Lepiej bądźcie gotowi, bo koniec jest bliski... - po czym zniknął.
Postanowiliśmy wrócić do Wieży.
***Time skip***
***Per. Julki***
Już prawie wszyscy są w salonie. Brakuje tylko Destiny, Rosalette i
Cyborga. Trochę się o nich martwiłam i miałam już do nich
dzwonić, kiedy nagle oni sami to zrobili. Spojrzałam na swój
komunikator, gdzie widniało zdjęcie Rosalette.
Mam
nadzieję, że wszystko wyjaśni...
Od razu odebrałam połączenie, a reszta drużyny zebrała się
wokoło mnie.
-Dlaczego was jeszcze nie ma? Coś się wam stało..? - zapytałam i
po chwili otrzymałam odpowiedź.
-No, więc....
***Per. Rosalette***
-No, więc jeszcze przed walką z Rojem, Destiny wpadła na pomysł,
żeby zagrać naszą przegraną i potem ich śledzić. Chcieliśmy
zobaczyć co oni knują, bo coś mi się wydaje, że te trzy
dzisiejsze ataki nie były przypadkowe. Destiny stwierdziła, że
były one po to, by nas osłabić. Przecież każdy już wie,
przynajmniej z nas, że Koniec zbliża się wielkimi krokami, a
gdybyśmy byli osłabieni, w szczególności Julka, to Trygonowi
byłoby łatwiej zapanować nad Ziemią. Może dlatego atakują
właśnie w ten sposób..? -wyjaśniłam
-Możliwe, że tak jest... - powiedział Robin
-Czyli ich teraz śledzicie..? - zapytała Julka
-Yhym – przytaknęłam – a dokładniej robi to Destiny, bo jako
jedyna z nas tu obecnych może zmieniać się w zwierzęta. Aktualnie
śledzi ich w postaci muchy...
-No, dobrze. Przekażcie nam później wyniki śledztwa i wróćcie
jak najszybciej i w jednym kawałku...
Zgodziłam się razem z Cyborgiem, który stał obok mnie, po czym
żegnając się zakończyłam połączenie.
Spojrzałam na Cyborga.
-To teraz tylko czekać na Destiny... - westchnął, a ja mu
zawtórowałam.
***Time skip. Jakieś pół godziny później***
Nagle zauważyliśmy zbliżającą się do nas rudowłosą.
Natychmiast poderwaliśmy się z miejsc.
-I co? Dowiedziałaś się czegoś..? - zapytałam, a ona
przytaknęła.
-Chodźmy do Wieży. Tam wam wszystko wyjaśnię...
Polsat! Znowu xD
Tak, wiem... Nie było mnie przez długi, długi czas, ale miałam
dość sporo pracy i do tego wena uciekła na wakacje -_- Mam
nadzieję, że mnie za to ie zabijecie..? ^^'
Postaram się to jak najszybciej nadrobić i napisać rozdział, OK?
Tak, więc będę się już żegnać. Do następnego rozdziału!